W ostatnim czasie ekrany akustyczne to jeden z topowych tematów w naszym kraju. Okazuje się, że nigdzie w Europie nie stawia się ich w tak dużej ilości, jak właśnie u nas. Czy rzeczywiście są nam niezbędne? Dochodzi do absurdów, kiedy to ekrany stawiane są przy polnych drogach, ale za to tuż wielkomiejskich osiedli ich brak. Co na to Ministerstwo Środowiska?
Do Prokuratury zgłoszono liczne sprawy o nadużycia. Istnieje podejrzenie, że ekrany akustyczne, zamiast chronić przed hałasem, stały się dochodowym interesem. Udowodniono w wielu przypadkach, że stawianie ekranów było bezpodstawne, a ogromne zyski czerpała jedynie firma, która je stawiała. Dzisiaj wiele się w tym temacie zmienia.
Ekrany akustyczne stawiane są rzeczywiście w miejscach, w których dochodzi do przekroczenia ustalonych przez Unię Europejską norm hałasu – w dzień jest to maksymalnie 68 db, w nocy 60 db.
Wiele osób uznaje, że ekrany akustyczne wpływają niekorzystnie na krajobraz, nierzadko też ograniczają widoczność. Nie wszyscy zarządcy zdają też sobie sprawę, że należy o nie odpowiednio dbać. Takie ekrany ulegają uszkodzeniu, szybko dochodzi do ich zabrudzenia. Konieczna jest ich konserwacja i utrzymywanie należytego stanu. Takim zajmują się specjalistyczne firmy, które znaleźć można pod hasłem typu „mycie ekranów akustycznych warszawa”.
Wylicza się, że w naszym kraju ustawiono setki kilometrów ekranów akustycznych. Ewenementem jest 91 kilometrowy odcinek autostrady A2. Na nim po obu stronach ustawiono łącznie aż 107 kilometrów ekranów. Inwestycja pochłonęła blisko 200 milionów złotych.
Okazuje się, że w czasach wielkiego boom na ekrany akustyczne, Ministerstwo nie brało pod uwagę tańszych rozwiązań o podobnych technologicznie parametrach, które równie dobrze chroniłyby przed hałasem przy trasach szybkiego ruchu. Mowa tu między innymi o budowaniu wałów ziemnych czy zakładaniu pasów zieleni. W wielu miejscach można też było po prostu ograniczyć ruch ciężarówek czy ograniczyć prędkość poruszania się pojazdów nocą.